czwartek, 22 czerwca 2017

Rozdział 9

Marla
- Co się stało?- spytała przerażona. Głos mamy był dość groźny.
- Powiedz mi proszę, jak się czujecie?
- Dobrze, czemu pytasz?- zapytałam zdziwiona.
- Bo niedawno zadzwonił pan Brown i powiedział mi żebym życzyła wam zdrowia. I powiedział że podobno chorujecie na jakąś grypę kanibalską
- Grypa kanibalska? Pierwsze słyszę- na serio nie wiedziałam o co chodzi
- Nie udawaj! Wy to wszystko wymyśliłyście. I wiesz co? Lady Gaga nie przyjeżdża do Londynu, miejsce wolne. Samolot macie w czwartek o godzinie 13:00 na lotnisku International. Do zobaczenia! - krzyknęła i rozłączyła się. Ale ja serio nie wiedziałam o co chodzi z tą całą grypą. Wiem jedynie że jednak lecimy. Ale tamto nie daje mi spokoju. Kto mógł coś takiego wymyślić, tylko po to żebyśmy zostały? Chyba już wiem. Pobiegłam do Belli
- Jednak jedziemy- powiedziałam, gdy tylko ją zobaczyłam. Patrzyła z niedowierzaniem, ale miała też smutek w oczach- Samolot mamy w piątek o 13.00- pokiwała głową. Poszła do swojego pokoju. Chyba zaczęła się pakować. W końcu piątek był już za dwa dni. Ja poszłam do chłopaków, podzielić się złą nowiną. 
- Ale jak to?!- wykrzyknęli wszyscy razem
- Tak to. Tak w ogóle to dzięki- spojrzeli na mnie jak na wariatkę
- Ale za? - zapytał Carlos
- Za tą sprawę z tą jakąś tam grypą
- Kanibalską? 
- Tak
- To był pomysł Logana- wskazał na ciemnookiego James 
Brunet uśmiechnął się, ale zaraz posmutniał. Podbiegłam do niego i przytuliłam go. Byłam mu wdzięczna mimo to, że jego plan się nie powiódł. Powiedziałam chłopakom, że muszę iść się pakować. Ruszyłam w stronę pokoju. Bella w połowie była już spakowana. Poszłam do siebie. Włączyłam płytę "Elevate" i zaczęłam się pakować. Nie wiem czy to można było nazważ pakowaniem, raczej upychaniem wszystkich rzeczy do walizki. Szło mi to bardzo wolno. Nie śpieszyło mi się zbytnio do wyjazdu. Po kilku godzinach byłam gotowa. Położyłam się na łóżku i myślałam co teraz będzie. Przecież to nie może się tak po prostu skończyć. Chwilę później dostałam smsa.
"Wyjdź na dwór i weź ze sobą Belle ;) Logan xx"
Jeszcze przez moment patrzyłam na ekran telefonu. Ocknęłam się po kilku sekundach. Poszłam po Belle i wyszłyśmy na dwór. Myślałam że zaraz padnę. Zobaczyłam tam dwie bryczki zaprzęgnięte w białe konie. Szczęka mi opadła. Dosłownie. Zza koni wyłonili się James i Logan. James wziął za rękę moją siostrę i wsiedli do pierwszej bryczki. Logan podszedł do mnie. 
- Ma pani ochotę na małą przejażdżkę? - spytał udając dżentelmena. Nie potrafiła wydobyć z siebie żadnego słowa. Kiwnęłam tylko głową. Wsiedliśmy do drugiej bryczki i konie ruszyły. Wszyscy ludzie po drodze patrzyli się na nas. Ale wcale mi to nie przeszkadzało.  Rozmawiałam z Loganem o wszystkim, chyba po raz pierwszy w życiu. To było niesamowite. Nagle znienacka pocałował mnie. Uśmiechnęłam się i przytuliłam do niego. Chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie 
Hej miśki! Z góry przepraszam że taki krótki no ale niestety nie mam weny. Podobał się rozdział? Jeśli tak to proszę o miłe komentarze. Do następnego misie!

1 komentarz:

  1. Czy tylko ja nie mogłam się powstrzymać od śmiech, kiedy mama Belli i Marli zaczęła ich wypytywać, czy się dobrze czują? Ja nie mogę... Czyżby Ci się udzieliła głupawka z okazji końca roku szkolnego? Oczywiście to całkiem zrozumiałe. Mnie od tygodnia odbija regularnie, ale nie wiem, czy to przez luz w szkole, czy te wypite puszki coca-coli, po których zawsze mam specyficzną wenę.
    Dobra, a teraz na serio. Czy oni nie wpadli na pomysł, żeby odkryć, że to nie istnieje?
    I tak jadą.
    Rety, że to nie oczywiste? Tylko ONI mogli na to wpaść.
    Dobra, a teraz zapytam... Czy nie wystarczyłoby, żeby po prostu odmówiły?
    Dorożki? Oni wynajęli dorożki? Jezu, jakie to słodkie...
    Rozdział świetny! Czekam na nn! Pozdrawiam.
    PS: A gdybyś miała ochotę, to wpadnij proszę na koniczynkę: https://youre-not-alone-clover.blogspot.com/, będzie mi bardzo miło, jeśli coś po sobie zostawisz. A link do tlenu już Ci kiedyś zostawiałam, więc chyba nie ma sensu się powtarzać. Cześć!

    OdpowiedzUsuń